Witaj w zrujnowanym świecie Zombie Last Castle 3, gdzie apokalipsa zombie staje się codziennością, a ludzie walczą o przetrwanie jak w najlepszym filmie akcji. Jeśli myślisz, że znasz potwory, to poczekaj, aż zobaczysz, co ta gra ma do zaoferowania! Zaczynasz jako jeden z garstki ocalałych, musisz przetrwać w mrocznych korytarzach zamku, pełnych krwiożerczych zombiaków, które tylko czekają, by cię dopaść. Dźwięki otoczenia są tak realistyczne, że aż czułem dreszczyk emocji, gdy w oddali usłyszałem odgłosy ich kroku. To nie jest zwykła strzelanka – to prawdziwy test twojej odwagi!
W tej grze będziesz miał do czynienia z wieloma unikalnymi mechanikami. Potrafisz budować fortyfikacje, co jest niezbędne, by przeżyć kolejne fale ataków. Pamiętam, jak pierwsze podejścia kończyły się porażkami, bo zapomniałem zabrać zapas amunicji. Na szczęście nauczyłem się, że lepiej być dobrze przygotowanym, niż lamentować nad utraconymi szansami...
W pierwszych chwilach, kiedy uruchomiłem Zombie Last Castle 3, byłem pełen entuzjazmu. Przemierzałem mroczne korytarze, wystrzeliwując kulki w stronę nieumarłych. Z początku myślałem, że gra będzie łatwa, ale szybko zorientowałem się, że to nie jest spacerek po parku. Doświadczyłem sporego rozczarowania, gdy zginąłem po raz trzeci - słowo daję, myślałem, że to już koniec! Ale nie, po chwili wróciłem do akcji jak zmartwychwstały rycerz.
Gra oferuje też tryb kooperacji, dzięki czemu możesz zagrać z przyjaciółmi online. Nic nie jest lepsze od wspólnego strzelania do zombiaków, a przy okazji wytykania sobie błędów w strategii. O ile dobrze pamiętam, z moim kumplem przeżyliśmy niesamowitą przygodę, gdy wspólnie udało nam się przejść jeden z najtrudniejszych poziomów – euforia była nie do opisania!
Ogólnie rzecz biorąc, Zombie Last Castle 3 to gra, która trzyma w napięciu, zmusza do myślenia i nie pozwala na nudę, a każda porażka tylko wzmacnia chęć do dalszej zabawy. Czy jesteś gotowy na to, by zmierzyć się z hordami zombie i przetrwać? Szczerze mówiąc, ja się boję, ale to właśnie to mnie przyciąga. Może to moje wewnętrzne masochistyczne ja? Hmm...