Wyobraź sobie, że jesteś tym niepozornym opiekunem domu, który zamiast spać spokojnie, trafia na serię dziwnych zdarzeń Straszny koszmar. Klaśnij, klaśnij to krótki indie horror, który serwuje ci tę właśnie bezsenną ucztę. Już samo sterowanie robi wrażenie prostotą: WASD do poruszania się, a K do interakcji niby banalne, ale, serio, ta jedno-klawiszowa magia potrafi rozłożyć na łopatki.
Mechanika jest minimalna, ale w tej prostocie właśnie jest cały urok. Naciskasz K, żeby wykonać akcję i nagle... no właśnie, co się stanie? Nie zdradzę, bo chyba każdy lubi ten moment, gdy nie wie, czy to duch, czy tylko stare rury stukają. To trochę jak z tym klaśnięciem niby nic wielkiego, ale w odpowiednim momencie potrafi rozkręcić całą ścieżkę dźwiękową twojego strachu (albo przynajmniej remiks hej, coś się dzieje!).
Poruszanie się po domu to z kolei kombinacja eksploracji i ściszonego napięcia każdy krok wydaje się lekko za głośny w tym cichym, posępnym świecie. Poczułem się trochę jakbym szukał pilota do telewizora pod kanapą niby proste zadanie, a jednak nagle okazuje się, że w ciemności jest tam coś, co wprawia w drżenie nawet grube nerwy. Myślisz, że to tylko pusty dom? Oj, nie tym razem.
Serio, kto by pomyślał, że przy tak prostej mechanice można zbudować tak gęstą atmosferę? Może to właśnie ten jeden klawisz akcji, który potrafi przekształcić zwykły ruch w niespodziewany moment paniki. Pierwsze klaśnięcie w tej grze? Moja reakcja była bliska zapisowi na medal w kategorii epicka panika. Ale hej, przynajmniej nie wyrzuciłem klawiatury przez okno jeszcze!