Hej, gamerzy! Dzisiaj porozmawiamy o czymś, co z pewnością rozbudzi w Waszi strategicznej duszy nutkę przygody – Goblin Punk Tower Defense. Wyobraźcie sobie, że jesteście w futurystycznym świecie, gdzie gobliny to nie tylko małe zielone stwory, ale sprytne, złośliwe istoty, które pragną zrujnować Waszą bazę. Czułem dreszczyk emocji, gdy pierwsza fala tych małych skubów wpadła w moje pułapki. I nie, nie piszę tego z przymusu, każdy moment był pełen adrenaliny!
W tej grze nie tylko budujecie wieże, ale także stajecie przed wyzwaniem manipulacji ścieżkami, po których niechciani goście będą biegać. To trochę jak gra w szachy, ale na sterydach… Czasami sama nie wiedziałem, czy mam po prostu huknąć w głośnik czy krzyczeć na ekran, gdy kombinezon mojego bazującego na wieżach króla coraz bardziej przypominał strefę wojenną.
Gra przekonuje do współpracy z przyjaciółmi. Możecie wspólnie wymyślać taktyki, chociaż przyznam, że zdarzało mi się grać z kolegami, którzy woleli rozmieszczać wieże jakby to był układankowy chaos. Generalnie? Mniej więcej na poziomie weź tą wieżę i postaw ją tam, gdzie nie patrzę. A ja na to: czemu?! i kwasowe dyskusje goniły każdą kolejną falę.
Każda pokonana goblin przynosi Wam surowce, a to z kolei daje nowe możliwości uzbrojenia swojego mini imperium. Często czułem, jak serce mi przyspiesza, gdy zapadała decyzja: czy zainwestować w nową wieżę, czy dopiero co chwilę wcześniej chwalony upgrade?
Gdy w końcu udało się mi przeżyć dłużej niż pięć fal, stwierdziłem, że chyba pokochałem tę grę. Z początku myślałem, że to tylko kolejna gra tower defense, ale teraz uważam, że Goblin Punk dostarcza emocji, jakich potrzebuję. Podejmujcie wyzwanie, kombinujcie, a może uda Wam się zbudować obronę, która wytrzyma napór na dłużej niż jedna duża fuzja!
Odłóżcie wszelkie inne plany, siadajcie przy komputerze i szykujcie się na goblinowe szaleństwo... bo oni są tu, by zrujnować Waszą bazę! Gotowi na to?