W Blob Hero wskakujesz w skórę całkiem sympatycznego, choć trochę glutowatego bohatera, który ma za zadanie przetrwać niczym bohater z maratonu zombie oczywiście tym razem przeciwników faluje jak na plaży podczas sztormu. Brzmi jak misja do odwołania? No pewnie, bo to survival w czystej postaci, gdzie każde kolejne starcie smakuje jak mecz na najwyższym poziomie trudności czyli będziesz kląć, ale i się śmiać.
Najfajniejsze jest to, że sterujesz samym blobem takim koloidalnym ziomkiem, który zaczyna z podstawowym zestawem umiejętności. Ale spokojnie, nie jesteś skazany na tą małą pulchność na zawsze. W miarę jak walczysz (a uwierz mi, przeciwników będzie tyle, że zaczniesz się zastanawiać, czy twórcy mieli za dużo popcornu podczas projektowania poziomów), masz możliwość ulepszania umiejętności. Wybierasz, co chcesz podbić czy atak, czy wytrzymałość a jak w najlepszym RPG, każda decyzja ma tu znaczenie, bo możesz skończyć albo jako miękki blob, albo jako prawdziwy OP bohater, którego nikt nie przebije.
Mechanika przypomina trochę klasycznego rogue-lite’a z domieszką survivalowych zadań: zginiesz, to zaczynasz od nowa, ale z większym bagażem umiejętności i doświadczenia. Czasem chciałem po prostu odpocząć, spróbować trochę crafting’u, ale wyobraźcie sobie zgubienie się w menu ulepszeń to jest jak szukanie pilota do telewizora pod kanapą. I tak, nie uwierzysz, ale raz ulepszyłem coś przez przypadek, co kompletnie nie pasowało do mojego stylu gry. GG, no co poradzić.
Więc jeśli masz ochotę na coś, gdzie każdy level to test twoich umiejętności i refleksu, a twoje decyzje dotyczące rozwijania bohatera faktycznie przekładają się na rozgrywkę, Blob Hero może cię mile zaskoczyć. Pamiętaj jednak, że pierwsze fale to tylko rozgrzewka potem wchodzisz w tryb nieprzerwana jatka. A kiedy pierwszy boss zaatakuje od tyłu, to gwarantuję ci, że klawiatura dostanie solidny trening z przetrwania razem z tobą.