Witaj w Assault Zone – grze, która łączy w sobie intensywną akcję, strategię i odrobinę chaosu! Jeśli myślisz, że potrafisz zdominować pole bitwy, to jesteś w dobrym miejscu. Ta produkcja przyciąga graczy jak magnes, a ja sam wpadłem w wir emocji, który przypominał mi najlepsze momenty z ulubionych gier z dzieciństwa. No bo, kto nie lubi strzelać do wrogów, a przy okazji zdobywać punkty, prawda?
Na początku, kiedy tylko uruchomiłem Assault Zone, poczułem dreszczyk emocji, gdy zaczynałem przeglądać dostępne klasy postaci. Każda z nich ma unikalne umiejętności. Myślałem: Serio, mogę grać snajperką?! – bo zawsze miałem słabość do ukrytych strzelców, którzy kryją się w krzakach, jakby to była ich naturalna habitat. Jednak okazało się, że nie zawsze można polegać na samotnym wilku. Kooperacja z innymi graczami to klucz do sukcesu, zwłaszcza w trybie wieloosobowym. Wspólne zdobywanie punktów i planowanie strategii to prawdziwa gratka, a każdy mecz przypominał mi epickie bitwy z Call of Duty. I wiecie co? Zdecydowanie wolę walczyć razem z kumplami niż solo, zwłaszcza gdy można się zaśmiać z jakiegoś głupiego zgonu.
Dźwięki w Assault Zone są tak realistyczne, że miałem chwilami wrażenie, że siedzę w wojskowym helikopterze, a nie przed komputerem. Strzały, eksplozje, krzyk wrogów – wszystko to sprawiało, że adrenalina szalała we krwi. Chociaż muszę przyznać, że kilka razy rozproszyłem się na widok jakiegoś mema w czasie gry… Tak, tak, współczesne rozpraszacze są prawdziwym wrogiem efektywnej gry! Ale wracając do mechanik, bardzo podobał mi się system zdobywania doświadczenia, który pozwalał na personalizację postaci. O ile dobrze pamiętam, można było dostosować zarówno umiejętności, jak i uzbrojenie. To jak budowanie swojego idealnego wojownika w RPG, ale z bardziej wybuchowym klimatem!
Generalnie, Assault Zone to świetna propozycja dla fanów strzelanek i rywalizacyjnych gier online. Z początku myślałem, że to będzie kolejna powtarzalna produkcja, ale teraz uważam, że gra ma ogromny potencjał dzięki różnorodności trybów i możliwości współpracy. No i pamiętajcie, nie dajcie się wykiwać jak ja, gdy myślałem, że skrycie mogę przejść przez pole bitwy… Zdecydowanie nie polecam! Gotowy na to? Dajcie znać, jak Wam idzie, bo być może uda mi się dołączyć do Was w tej szalonej zabawie…