Witajcie w świecie Red and Blue Stickman Huggy 2, gdzie kolorowe ludziki w końcu znalazły sposób na to, by zjednoczyć siły! Tak, dobrze słyszycie, to gra, w której te małe stworki, niczym superbohaterowie, stają do walki z wyzwaniami i przeszkodami. Dziś, gdy na myśl o grach przygodowych czuje się jak na rollercoasterze emocji, przyszedł czas, by wyruszyć w tę ekscytującą podróż!
Od pierwszego uruchomienia Red and Blue Stickman Huggy 2 poczułem się jak dziecko w sklepie z cukierkami. W tej grze nie ma miejsca na nudę! Każdy poziom to nowa zagadka do rozwiązania i przeszkody do pokonania. Zasady są proste - poruszaj się w lewo i w prawo, przeskakuj, chwytaj dźwignie i załatwiaj wszystkie pułapki, które staną ci na drodze. A wszystko to w najlepszym 2D stylu, który przypomni ci o starych dobrych czasach z gier sprzed lat!
W grze można grać samemu lub z przyjacielem, co czyni ją idealną na wieczory z kumplami. Oczywiście, jak to w życiu bywa, nie zawsze idzie tak gładko jak w grach. Za każdym razem, gdy wydawało mi się, że przejdę poziom bez problemu, przeciwnik wyskakiwał jak z kapelusza i... no cóż, trzeba było się od nowa zmierzyć z zagadkami. Czułem dreszczyk emocji, gdy udało mi się przejść trudniejszy poziom - a później zwykle wybuchałem śmiechem, przypominając sobie moje porażki!
Współpraca z innym graczem jest kluczowa. Wyobraźcie sobie: ja, z niebieską postacią, staram się przeskoczyć przez przeszkody, a mój przyjaciel, w czerwonym, kręci się wokół jak kurczak bez głowy. Lecz to właśnie w tych chaosach tkwi magia! Można się śmiać, krzyczeć i walczyć o to, kto pierwszy przejdzie dany poziom – a to gra, która generuje wspomnienia nie do zapomnienia.
Podsumowując, jeśli szukasz czegoś, co dostarczy ci rozrywki, nieco frustracji, ale głównie mnóstwo śmiechu, to Red and Blue Stickman Huggy 2 zdecydowanie wpadnie w twoje serce. Choć czasami miałem chwile zwątpienia, teraz mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że to gra, która dostarczy mi wielu godzin radości. A może to po prostu moja miłość do platformówek działa? Kto wie…