Wyobraź sobie, że spędzasz swoje urodziny na dachu z Ye Chen – brzmi niewinnie, prawda? A tymczasem w Horror Playtime - Ucieczka z Pokoju nagle pojawia się ta tajemnicza pani, która mówi nie ruszysz się stąd! i voilà – trafiasz do pokoju grozy, gdzie mózg musi pracować jak szalony, bo tu nikt ci nie poda pod nos klucza na srebrnej tacy.
Głównym kąskiem jest oczywiście rozwiązywanie zagadek – każda komnata w grze to taki mały labirynt dla szarych komórek. Ukryte mechanizmy, przedmioty do połączenia, symbole, które wyglądają na przypadkowe (ale naprawdę nie są!), aż wreszcie ta satysfakcja, gdy wreszcie coś klikniesz i... otwiera się tajemne przejście. Tylko że, serio, kto testował tych ukrytych kluczy - raz musiałem szukać czegoś w zakamarkach, które bardziej przypominały kanapę po imprezie niż pokój – a to przecież horror, nie polowanie na skarpetki pod meblami!
Interakcja z otoczeniem w grze to magia: możesz przestawiać meble, szperać w szufladach, a nawet... no nie chcę spoilerować, ale czasem przedmiot, który wydaje się bez sensu, nagle ratuje tyłek. I to wielka zaleta – prawdziwa gra detektywistyczna, w której każdy detal (serio, nawet ten kurz na półce) ma znaczenie. Nie raz zdałem sobie sprawę, że chciałbym mieć takie oko w prawdziwym życiu. A te momenty, kiedy już szukałem rozwiązania jak w zwariowaniu, bo czas uciekał, a ja miałem wrażenie, że to nie łamigłówka, tylko test cierpliwości rodem z piekła.
Podsumowując, jeśli lubisz łamać sobie głowę i masz dość prostych escape roomów, gdzie wszystko jest podane na tacy, to Horror Playtime będzie dla ciebie świętym graalem. Poczujesz się jak bohater thrilleru, co to musi kombinować, a nie machać mieczem na oślep. Aha, i pamiętaj – nie każde wskazówki są tym, czym się wydają, co potrafi wkurzyć… ale hej, GG dla tych, którzy nie poddają się po pierwszym błędzie!