Delta Force Airborne nie żartuje wchodzi na scenę z grafiką i dźwiękiem, które wsysają Cię w środek pola bitwy głębiej niż ulubione seriale na Netflixie. Serio, jeśli miałeś kiedyś myśl, że strzelanki to tylko pif-paf i lecimy dalej, to przygotuj się na solidną dawkę realizmu, gdzie każdy strzał ma znaczenie i nie wybacza błędów.
System walki to prawdziwy majstersztyk taktyki nie polega na ślepej sieczce, bo tu trzeba myśleć jak oficer dowodzący drużyną. Masz do dyspozycji różne klasy postaci, więc jeśli wolisz biegać z karabinem na plecach albo ukrywać się z snajperką za rogiem, znajdziesz coś dla siebie. Kluczem jest ogarnięcie zespołowej synergii w końcu solowy wilk w tej grze to raczej wtopy gwarantowane. Koordynacja (czyli gadżet IRC dla prawdziwych pro graczy) robi różnicę między epickim comebackiem a szybkim GG.
Mapy to bajka pełna strategicznych punktów, niczym plansza do gry w szachy, tylko że z granatami i pistoletami zamiast wież i pionków. Eksplorowanie ich to trochę jak szukanie pilota do telewizora niby prosta sprawa, ale zawsze trafisz na niezłe zaskoczenie. Każdy zakątek kryje inny sposób na podkręcenie akcji i wykorzystanie terenu na swoją korzyść. A tak btw, sterowanie na keyboardzie to klasyczny zestaw, więc jeśli raz połapiecie się na WASD-M1-M2-TAB, to już hangujecie bez problemu. Na mobilkach szybki tapping i auto strzał robi robotę, co też jest sporym plusem, bo czasem nie chce się taszczować sprzętu za trzy kilo.
Pierwsza potyczka z drużyną? Przygotuj się na moment, gdy twój palec na spust jest o włos od awarii nerwowej serio, musisz ogarnąć celowanie i współpracę, bo inaczej Twoja drużyna zostanie wypieszczona jak niedzielne ciasto, a Ty tylko poobserwujesz, jak innym gra się układa. Wkurza? Jasne! Ale to właśnie dzięki takim momentom Delta Force Airborne wciąga jak najlepszy sieciowy debiut.