Wyobraź sobie, że jesteś mistrzem parkour, ale nie tylko jednym – jesteś DYCHĄ! No dobra, dwóch – dwójka bohaterów, każdy z własnym zestawem mocy (tak, to trochę jak mieć dwóch kumpli na imprezie, którzy się uzupełniają zamiast się kłócić). W Deadly Parkour to właśnie ty dowodzisz tą dynamiczną dwójką, próbując nie wypaść z rytmu przy precyzyjnym skakaniu.
Precyzyjne platformowanie to nie bułka z masłem – to całe 70 poziomów, które wyglądają, jakby designerzy chcieli sprawdzić, czy masz refleks ninja i cierpliwość mnicha. Każdy skok musi być idealny, bo nawet milimetr źle postawionego kroku i... no cóż, seria GG no re gotowa. Sterujesz za pomocą strzałek albo WASD, a spacja czy X (albo J, jeśli masz ochotę na mały gimnastyczny ukłon w stronę klawiatury) służą do odpalenia supermocy bohaterów. Tak, jak w najlepszych duetach – jeden wskakuje na ścianę, a drugi szybciej niż myślisz odpala jakiś magiczny boost.
A wydostanie się z poziomu? To jak szukanie drzwi wyjściowych po imprezie – tylko tutaj musisz dotrzeć do portalu. Dotrzeć, nie wpaść, nie odbić się, nie zrobić faceplanta na pierwszym rogu. I serio, jeśli myślałeś, że będzie łatwiej – to nie. Za każdym razem musisz wyczuć timing, jak w dobrym tańcu. Polecam spróbować pierwszych kilku poziomów, a potem już nie gwarantuję, że twoja cierpliwość nie pójdzie na emeryturę. Ja próbowałem opanować crafting (o, wait – nie ma craftingu, ale jeśli byłby, to pewnie skończyłoby się to katastrofą godną MasterChefa między komputerem a klawiaturą).
Więc, jeśli masz ochotę na parkourowy maraton pełen dramatu i satysfakcji z precyzji, w Deadly Parkour nie zabraknie ci wyzwań. Podejmujesz? Pamiętaj, tutaj liczy się timing, koordynacja i to nieuchwytne coś, co nazywamy dobrym reflem – a to nie spadnie na ciebie z nieba, niestety. No to do boju i nie daj się portalowi (ani frustrującej grawitacji)!