Wyobraź sobie, że właśnie dostałeś wirtualny dostęp do automatu z pazurem – ale bez tej denerwującej kasy, która znika szybciej niż batonik w kieszeni. W Toy Claw Simulator wcielasz się w operatora maszyny, który zamiast strzelać do potworów, kradnie pluszaki i figurki. Sterowanie? Proste jak budowa cepa – WASD albo strzałki do poruszania pałą, a spacja sprawia, że ten nieszczęsny pazur zaciska się na twoim przyszłym trofeum. Na ekranie dotykowym wystarczy przeciągnąć palcem, żeby poczuć się jak prawdziwy master klawiszy.
Cała gra to balans między refleksami a timingiem – serio, próbowałem złapać tego uroczego misia i skończyłem z totalną kluską. To trochę jak polowanie na pilot od telewizora, który zawsze leży w najbardziej durnym miejscu kanapy. Ale hej, gdy już coś złapiesz, satysfakcja jest jak ta, gdy uda Ci się odblokować nowy poziom w ulubionej grze.
A potem zaczyna się prawdziwa magia: zbieranina trefnych zabawek zamienia się na błyszczące monety, które inwestujesz w ulepszenia twojego pazura. Ten cały system prowadzi do niespodziewanych decyzji – czy lepiej nerfować chwyt mocą, czy buffować szybkość ruchu? Twoja strategia wyjdzie na jaw szybko, bo bez odpowiedniego wyczucia, GG na duży pluszak w kieszeni.
Najlepsze? Całość nie męczy – wręcz przeciwnie, porywa do powtórek, bo kto by pomyślał, że symulacja zwykłego automatu może wciągnąć bardziej niż serial na Netflixie? Tak więc, jeśli masz ochotę na trochę absurdalnej, ale sympatycznej zręcznościówki, to złap standardowo swój zestaw kluczy i przygotuj się, żeby skopać trochę pluszaków.