Królewska liga: Odyseja to gra, która zabiera nas w podróż przez niesamowity świat pełen przygód, rywalizacji i… no cóż, mnóstwa zabawnych sytuacji. Wyobraź sobie, że jesteś w dawnych czasach, gdzie rycerze, królowie i czarodzieje to norma, a Ty musisz stawić czoła wyzwaniom, które rzuca Ci życie (lub raczej gra). Nieważne, czy jesteś zapalonym graczem, czy nowicjuszem ta gra ma to, czego potrzebujesz, by wciągnąć Cię na długie godziny.
Na samym początku, gdy uruchomiłem Królewską ligę: Odyseję, czułem się jak w bajce. Dźwięki były tak realistyczne, że myślałem, że zaraz wpadnę w jakąś pułapkę z opowieści. Właściwie, do dziś pamiętam, jak mój przyjaciel, Michał, stwierdził, że nudne granie w RPG nie jest dla niego… a po pięciu minutach już biegał z mieczem w ręku, jakby był na balu rycerskim. To pokazuje, jak ta gra potrafi zjednać nawet największych sceptyków.
Gra oferuje mnóstwo trybów zarówno rywalizacyjnych, jak i kooperacyjnych. Możesz grać z przyjaciółmi, a nawet dołączyć do globalnej społeczności graczy. W zasadzie, to jakby starać się znaleźć przyjaciół w sieci, ale zamiast tego, dostajesz grupę wojowników, którzy są gotowi na wszystko (nawet na to, żeby umierać w najgłupszy sposób, co zawsze mnie bawi). Dodam, że przez ten cały czas gra wygląda jak milion dolarów grafika jest tak piękna, że gdyby była osobą, pewnie bym się z nią umówił na kawę.
Czy wspominałem o mechanikach? Są naprawdę unikalne. Możesz rozwijać swoją postać, zdobywać nowe umiejętności i odkrywać niesamowite lokacje. To jakby grać w szachy, ale w rzeczywistości każda figura ma swoją osobowość. Kto by pomyślał, że król może być taki zabawny, prawda? I tak, gra ma swoje niezaprzeczalne wady, ale szczerze mówiąc, wszystkie te niedociągnięcia są przyćmione przez świetną zabawę, jaką oferuje.
Generalnie, Królewska liga: Odyseja to tytuł, który powinien znaleźć się na liście każdej osoby, która chce poczuć dreszczyk emocji. Czy jesteś gotowy na to, by stawić czoła wyzwaniom i przeżyć odyseję, która zostanie z Tobą na długo? Pamiętaj graj z umiarem… ale nie za bardzo, bo to wciąga jak paczka chipsów w nocy. W końcu, kto nie chce być królem swojej własnej przygody?