Wyobraź sobie, że miasto zamienia się w apokaliptyczne pole minowe, a Twoim zadaniem jest nie dać się zjeść. Brzmi jak zwykły dzień w pracy, prawda? W Król Strzelania do Zombie to Ty jesteś tym ostatnim bastionem, który musi nie tylko celnie strzelać, ale też sprytnie zarządzać zasobami. Chwytasz za broń i... no cóż, lepiej mieć niezły refleks, bo hordy nie zamierzają czekać, aż ustawisz się w kolejce.
Mechanika strzelania to serce tej gry – każdy wystrzał ma znaczenie. Pomysł na rozbijanie zbiorników paliwa czy zrzutów jest genialny w swojej prostocie, a jednocześnie daje satysfakcję, gdy jedna bomba zdejmuje pół ekranu. Powiem Wam, próbowałem ogarnąć to na spokojnie i jak zwykle skończyłem z chaosem, który mógłby zaszokować MasterChefa. A te momenty, kiedy uda Ci się trafić w idealny łańcuch wybuchów? Miód dla oczu! Chciałbym powiedzieć, że nie stresowałem się podczas pierwszej falowej masakry zombie, ale hej, klawiatura prawie skończyła jako moja ofiara.
Kolejne smaczki to system ulepszania talentów; zbierasz diamenty, które pozwalają na buffy typu Guardrail (czyli tarcza, która ratuje tyłek), ATK Boost, Crit Rate, albo zwiększenie zarobków coinów. Kto by pomyślał, że farmienie diamentów może być równie satysfakcjonujące co eksterminacja kolejnych fal nieumarłych? No i nie zapominajmy o tym, że rozbudowa tych zdolności to klucz do bycia prawdziwym królem. Bo bez odpowiednich buffów, to jakbyś grał w singla na poziomie noob.
A teraz wyobraź sobie sytuację: po kilku nieudanych próbach, w końcu łapiesz rytm – strzelasz, wybuchy dają destrukcję 10/10, a horda znika szybciej niż weekend. I wtedy nagle... brawo, dostałeś zrzut z ładunkiem. To właśnie moment, kiedy czujesz, że masz wszystko pod kontrolą. A potem, ktoś chyba pomyślał niefart i... no cóż, zostawmy to dla innej historii.