1

Garden Guardians

0/5(ocen: 0)📅2025 Apr 06
Garden Guardians

Wyobraź sobie, że twoja farma zamienia się w pole bitwy, a twoją bronią są... owoce? Brzmi dziwnie, ale właśnie to proponuje Garden Guardians, gra, która miksuje tower defense z fizyką lotu kulek tak gładko, jak ciotka miesza dżem. Na początku wszystko wydaje się proste – klikasz, zbierasz owoce, przeciągasz je i łączysz, żeby stworzyć… armaty owocowe. Tak, dobrze czytasz. Banany, jabłka i gruszki stają się twoim arsenałem, który będzie pluł kwaśnymi pestkami na nadciągające smoki. Kto by pomyślał, że sad może być centrum obrony narodowej?

Mechanika jest całkiem zajawkowa: zbieranie owoców to jak szukanie skarpetek – niby banalne, a jednak potrafi ciiesznie irytować, zwłaszcza gdy myślisz, że już wszystko masz, a tu nagle pojawia się jakiś czerwony pomidor w roli bonusu. Potem zaczyna się magia kombinowania armat. Możesz mieszać różne owoce, każda mieszanka daje inne właściwości – niektóre pociski latają szybciej, inne eksplodują z wielką mocą, a jeszcze inne rzucają kwaśną mgłę. To trochę jak alchemia w warzywniaku, tylko bez ryzyka, że wybuchniesz. I serio, próbowałem ogarnąć ten crafting – wyszła z tego taka kulinarna katastrofa, że Pablo Picasso mógłby się pod tym podpisać.

Gdy już ustawisz swoją armię na wieżach obronnych, zaczyna się zabawa. Celujesz i odpalażasz, a fizyka pocisków potrafi zaskoczyć bardziej niż gdy zapomnisz, że przeciwko tobie jest akurat smoczy boss, a nie jakiś tam śpiący króliczek na polu. Walka wymaga sprytu, bo smoki nie poczekają, aż wycelujesz idealnie – liczy się timing, refleks, no i trochę szczęścia, bo czasem pociski odbijają się od nieprawdopodobnych miejsc (i wtedy nerwy idą w górę jak ceny przed świętami).

Krótko mówiąc, Garden Guardians to taki twist na tower defense, który nie pozwala się nudzić. Wciągająca gra z prostą, ale sprytną mechaniką, gdzie to, jak ułożysz owoce i zaplanujesz swoje strzały, decyduje o sukcesie – albo o tym, że będziesz patrzył jak smoki smażą twoje pole. Przekonaj się sam i nie daj się zjeść… chyba że na śniadanie.