Red and Blue Hugli Wugli to taki trochę rollercoaster na hoverboardach, ale w zamkowym wydaniu, gdzie dajesz nura przez labirynt pełen pułapek, zamiast emocji z parku rozrywki. Wyobraź sobie, że dwóch braci bo przecież nie może być nudno bez rodzeństwa przypina sobie deskorolki z napędem i próbuje wydostać się z celi, która wygląda jakby Gargamel właśnie ją sobie urządzał. I tak zaczyna się ten szalony bieg na czas.
Mechanika gry opiera się na ogarnianiu przestrzeni i zbieraniu kluczy nie byle jakich, tylko czerwonych i niebieskich, bo wiadomo, kolory mają moc (albo przynajmniej otwierają drzwi). Znaczy się, grasz takim hoverboardowym ninja, który musi lawirować między irytującymi pułapkami i nie dać się złapać przez zombie, który ciągle śledzi twoje ruchy. Serio, kto testował AI rzeczonego nieumarłego? Bo szczerze, to momentami miałem wrażenie, że to on nosi pantofle szefa zamku.
Zbieranie kluczy to trochę jak poszukiwanie pilota do telewizora w kanapie niby proste, ale zawsze wychodzi, że jest za poduszką z innego wymiaru. I tu wchodzi kolejny twist: zamkowe przejścia potrafią się nagle zamknąć, a pułapki przypominają bardziej escape room na speedzie niż standardowy gameplay więc refleks i wyobraźnia to twoi najlepsi kumple. Jeśli ktoś liczył na to, że hoverboard to będzie totalny OP, to niestety tu trzeba też być sprytnym i szybkim.
I nie zapominaj o bossie, czyli zombie! Złapani? GG, idziemy od początku. Pierwsze starcie z nim? Moja klawiatura prawie zapłakała, bo trzeba było przewidzieć ruchy przeciwnika na ostatnią sekundę, a ja bardziej byłem zajęty klinięciem “nie, nie, nie!”. Ale hej, to dodaje wdzięku, prawda? Jeśli lubisz gry, w których możesz poczuć się trochę jak Indiana Jones na deskorolce, to jest w sam raz dla ciebie.