Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, co by się stało, gdyby memy włoskiego brainrota wpadły na klasyczne parkourowe obbyte, to właśnie trafiliście w dziesiątkę z Italian Brainrot Obby Parkour. To absolutny rollercoaster absurdu dla dwóch graczy, który wymiesza Wam mózg jak naprawdę dobre espresso tylko z większą liczbą potknięć i śmiechu. Myślicie, że Tower of Hell jest trudny? Spróbujcie przeskoczyć te skocznie w stylu brrrr patapim i girafa celestre serio, kto testował te platformy? Ja próbowałem ogarnąć skakanie i skończyłem z chaosem godnym nagrody MasterChef w kuchni, ale hej, przynajmniej było zabawnie.
Mechanika ruchu jest prostsza niż znalezienie pilota do TV pod kanapą, i to dosłownie: ruch na W,A,S,D (albo strzałkach, jeśli gracie razem), skok na spacji czy L, a sprint L-SHIFT albo K. Co mnie rozbawiło najbardziej? Możliwość grania dwójką na jednej klawiaturze, bo nic nie łączy przyjaciół tak jak walka o miejsce przy spacji i sprint! Kamera? Obraca się myszką i możesz przybliżać/oddalać widok, więc widzisz każdy żart i każdą pułapkę, którą ten genialny chaos podstawił. Wyobraźcie sobie pierwszą walkę z własnymi nerwami, kiedy próbujecie nie runąć, a widzicie, że kolega obok już poleciał w przepaść GG, no nie?
A te postacie? Tung Tung Sahur czy Vaca Saturno Saturnita brzmią jak imiona pochodzące z kosmicznego dżemu, ale właśnie te osobliwe mordki ożywiają cały bajzel. Platforming w trzecim wymiarze z odrobiną szaleństwa memowej otoczki to jak jazda rollercoasterem przez włoską trattorię nie wiesz, czego się spodziewać i czy nie skończysz na całej pizzy zamiast na tym kolejnym polu. Więc, chwyćcie klawiaturę, zaproście kumpla i przygotujcie palce na sprint i skok w świat, gdzie parkour spotyka pure nonsense i pamiętajcie, że tu każdy microlag może być początkiem waszej własnej epickiej katastrofy. Bo w Italian Brainrot Obby Parkour wygrywać to jedno, a nie zwariować to drugie… a oba są równie ważne!