Jeśli myślisz, że bitwy to tylko bezmyślne tłuczenie się na oślep, to Battle Simulator - Sandbox z pewnością zmieni twoje zdanie. To nie jest zwykła bijatyka, tu kluczem do zwycięstwa jest sprytna strategia i idealne ustawienie wojsk. Serio, lepiej siądź wygodnie, bo planowanie to prawdziwa jazda bez trzymanki.
W trybie kampanii dostajesz do ręki garść złota i limitowaną liczbę wojaków, więc każde twoje ruchy muszą być przemyślane niczym szachowa partia w mistrzowskim turnieju. Dobierasz oddziały tak, by jak najlepiej pasowały do terenu – a że mapy lubią zaskakiwać, to możesz się zdziwić, jak łatwo można dać plamę. I tak, próbowałem ogarnąć idealny skład armii, ale skończyłem z kaszanką – czyli wojskiem, które nie przeżyłoby nawet niedzielnego obiadu.
A teraz najlepsze – tryb sandbox. Tutaj odpuszczasz sobie limity i ustawiasz na polu bitwy kogo chcesz. Umieszczasz własnych wojaków i przeciwników gdziekolwiek chcesz, a później zasiadasz wygodnie, by obserwować spektakl chaosu, który sam wywołałeś. To trochę jak być dyrektorem swojego osobistego reality show, tylko z mieczami i magią zamiast dramatów rodzinnych.
Kamera to absolutna bajka – obracasz ją lewym lub prawym przyciskiem myszy, a zoom i ruch ogarniesz klasycznie klawiszami W-A-S-D albo strzałkami. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli twoja strategia jest raczej na oko, to widok z różnych perspektyw naprawi część szkód. Albo przynajmniej pomoże ci zobaczyć, gdzie poszło coś nie tak, zanim armia zginie na polu chwały... albo po prostu na polu chaosu.
Więc jeśli lubisz stawiać armię jak w hołdzie dla Tetrisa i patrzeć, jak wszystko albo się uda, albo kompletnie wyda z dymem, Battle Simulator - Sandbox to coś dla ciebie. Bo kto nie lubi panować nad wojną, nie ruszając się z fotela? GG, moje drogie armie – czas na bitwę!