Wchodzisz do świata, gdzie wszystko kręci się wokół świni i nie, to nie żaden wiejski sielankowy horror, tylko casualowy eliminator o nazwie Złap świnię. Twoim zadaniem jest odnaleźć trzy identyczne świnki i… złapać je, bo przecież kolekcjonowanie to podstawa. Brzmi prosto? Jasne, ale spróbuj nie skończyć z migreną, bo gra to klasyczny match-3, gdzie łączenie trio świnek jest jak szukanie idealnej pary skarpetek: proste, ale czasem zaskakująco trudne.
Mechanika jest jasna i klarowna znajdź trzy te same świnki i po sprawie, znikają, robiąc miejsce na kolejne świnki, które i tak próbują się schować za czymś innym. To trochę jak gra w mema: znajdź różnice, ale zamiast obrazków, masz tłumy świnek. A jeśli myślisz, że to koniec, to się zdziwisz. Bo kolekcjonowanie wszystkich świnek to dopiero prawdziwy hardcore musisz wykazać się cierpliwością, sprytem i może odrobiną szczęścia, bo nie zawsze wszystko pojawia się tam, gdzie chcesz (serio, kto to testował? Świnka teleportująca się jak ninja to poziom wyżej wnerwienia!).
Nie ma tu combo na combo, ani skomplikowanych systemów; to czysta, satysfakcjonująca eliminacja, która wciąga bardziej niż kolejny odcinek ulubionego serialu. Prawdziwe wyzwanie? To poczucie, kiedy brakuje ci jednego kawałka kolekcji, a plansza jest już prawie czysta. To jak szukanie pilota do telewizora niby masz wszystko ogarnięte, ale jednak czegoś brakuje. I wtedy zaczynasz znowu klikać, przesuwać i łapać świnki, bo wiesz, że cel jest prosty, ale satysfakcja ogromna.