Motherload to taka gra, która potrafi wessać na długie godziny – swoisty miss marzeń każdego stratega z zamiłowaniem do planowania i zarządzania zasobami. Wsiadasz tu za stery maszyny wiertniczej, przemierzając czerwoną planetę Mars, żeby wydobywać minerały, drogocenne klejnoty i starożytne artefakty. Brzmi prosto? No jasne, że tak na pierwszy rzut oka! Ale z czasem, gdy zaczynasz grzebać w głębinach marsjańskiej ziemi, zaczyna się robić ciekawie – korporacyjne tajemnice i coraz trudniejsze wyzwania sprawiają, że niełatwo oderwać się od gry.
Sterowanie jest minimalistyczne, co dla osób takich jak ja, lubiących bez zbędnych ceregieli wejść w rozgrywkę, jest mega plusem. Strzałki do pchania koparki w lewo, prawo i w dół, spacja do wiercenia lub interakcji i escape, gdy trzeba zrobić przerwę (albo szef zadzwoni z jedną z tych nagłych rzeczy, które zawsze zaskakują). Naprawdę, prostsze już być nie może – zero kombinowania, więcej czasu na kombinowanie, jak nie wyczerpać paliwa albo nie przebić się przez twardą skałę.
Mechanika gry to majstersztyk zarządzania – wszystko trzeba ogarniać: paliwo, wytrzymałość maszyny oraz przestrzeń na ładunek. Powiem szczerze, że zdarzało mi się wracać na powierzchnię z pełnym magazynem, ledwo zipiąc, a czasem prawie bez paliwa, na granicy załamania nerwowego (zwłaszcza gdy teren stawał się wymagający jak poziom u Papryka w Hollow Knightu – no wiecie, tych momentów, gdzie śmierć jest tuż za rogiem). Aktualizowanie swojego sprzętu to kolejny fun – bo każdy grosz wydany na lepszy wiertło czy większy zbiornik paliwa to inwestycja, która procentuje, pozwalając eksplorować coraz głębsze warstwy Marsa, gdzie nagrody są słodsze, ale zagrożenia większe. Musisz tu kombinować, żeby nie skończyć jak ten gość z mema – pełen ładunek i bez paliwa na powrót.
Pamiętam, jak na początku z lekkim sceptycyzmem podszedłem do tej całej otoczki – “znowu jakieś kopanie, serio?” – ale po godzinie już nie mogłem się od niej oderwać. Ta gra ma duszę, a odkrywanie kolejnych fragmentów intrygującej fabuły korporacyjnych machinacji na Marsie oraz starcie z nieraz nieprzyjaznym terenem sprawiały, że czułem dreszczyk emocji na plecach. Dźwięki wiertła i pękającej skały w tle? Bajka dla uszu! Generalnie, Motherload to taki klasyk internetowych gier, który łączy prostotę z głębią strategii – coś jak połączenie kopalnianej symulacji z odrobiną przygody i tajemnicy.
Jeśli jesteś fanem ekonomicznego myślenia i lubisz planować z wyprzedzeniem, to Motherload nie zawiedzie. Z jednej strony wracasz do klasycznych browserówek (takich, które królowały za czasów moich internetowych zacieków), z drugiej – masz tę satysfakcję z każdym kolejnym wierceniem i każdym ulepszeniem. To trochę jak Civilization, ale pod ziemią, z wiertłem zamiast armii. Gotowi, żeby zejść na sam dół planety i rozkminić, co tam ukryli marsjańscy giganci? Bo ja już zacząłem i trudno mi przestać… chyba jeszcze jedna szybka runda?