Jeśli myślałeś, że zarządzanie rynkiem to bułka z masłem, to Idle Market Tycoon szybko zweryfikuje Twoje podejście bo tu nawet jak idziesz na offline’ową przerwę, kasa nadal leci! Zaczynasz z malutkim straganem, który można by nazwać prawie garażem, a potem... wypychasz go jak pizzę na raty, aż stajesz się boss’em wielkiego bazaru. No bo kto nie chce prowadzić własnego imperium handlu, prawda?
Mechanika gry to esencja leniuszkowego managementu: rozbudowa stoisk (od owoców po elektronikę), zatrudnianie menadżerów i ciągłe ulepszanie każdego działu. Brzmi prosto? Jasne, do momentu, kiedy próbujesz rozgryźć, którzy menadżerowie nie okazują się tylko plastikowymi figurkami, a które ulepszenia faktycznie podkręcają obrót trochę jak dobieranie składników do idealnej kanapki (chociaż czasem kończy się, że zamiast smaku masz chaos w rękach). Wiesz, próbujesz zrobić giga-sklep, a nagle zdajesz sobie sprawę, że zapomniałeś o czymś najważniejszym... czy to o dostępności produktów, czy o zatrudnieniu kogoś z łbem na karku. I wtedy wchodzisz na wyższy level chaosu.
Najfajniejsze jest to, jak gra pozwala Ci zarabiać bajecznie także wtedy, gdy serio robisz coś innego (tak, życie toczy się dalej, prawda?). Wystarczy mądrze rozdysponować role menadżerów, a kasa sama się generuje, nawet jeśli siedzisz z kubkiem kawy i ziewasz. To trochę jak automat do kawy, który sam się napełnia (polecam, jeśli ktoś z Was ma taki patent). A drag’n’drop, czyli przesuwanie stoisk proste jak układanie puzzli, aczkolwiek przywodzi na myśl przesuwanie mebli z paczki IKEA niby jasne, ale kto naprawdę wie, co się kryje pod instrukcją?
Także jeśli lubisz obserwować, jak liczby rosną szybciej niż Twoja frustracja z pilota do telewizora, Idle Market Tycoon to coś, co warto sprawdzić. No i pamiętaj pierwszy raz zarządzasz rynkiem? Lepiej nie blokuj się na małych problemach, bo tu każdy drobny upgrade to potencjalna gratka dla twojego imperium. GG i powodzenia!