Wyobraź sobie, że jesteś szefem własnej stoczni, ale bez tego całego rycerskiego blichtru — po prostu zarządzasz terenami, pracownikami i statkami, aż kasa zacznie sypać się jak z worka bez dna. Tak właśnie działa Ship Factory Tycoon, czyli gra, która zmienia budowę statków w prawdziwy rollercoaster zarządzania. I nie, tu nie kleisz modeli z plastiku — to prawdziwe rzemiosło na maksa!
Zaczynasz od zera (nie żebym chciał przypominać pierwszych dni w kuchni, kiedy wszystko kończyło się przypalonym tostem), czyli musisz postawić bazę stoczni. Jak w prawdziwym biznesie, każda śruba ma znaczenie, więc stopniowo ulepszasz i optymalizujesz procesy budowlane, żeby nie skończyć z kupą drewna i rozczarowaniem. To trochę jak gotowanie na czas, tylko zamiast spaghetti masz tu całe statki – a wiadomo, że spóźnienie to tutaj niemal synonim przegranej.
Najciekawsze zostaje, gdy wkraczasz w rolę menedżera ludzi (brawo, dorosłość!). W Ship Factory Tycoon to Ty rozdajesz zadania właśnie tym różnorodnym pracownikom — trochę jak dyrygent orkiestry, tylko z młotkami i spawarkami zamiast batuty. Każdy ma swoją zajefajną rolę, a Twoim wyzwaniem jest utrzymać ich na dobrej ścieżce, żeby produkowali statki, a nie zrzucali narzędzia co minutę. I serio, kto wymyślił, że robotnicy będą się buntować, gdy mają za dużo zadań? Chyba za słabo ich nakarmiłem... albo źle rozdzieliłem obowiązki.
No i na koniec: żadna stocznia nie jest kompletna bez tego nieuchwytnego momentu, gdy statek wreszcie spływa z rampy. Wrażenia są jak podczas premiery nowego patcha — pełne napięcia i oczekiwania, czy dzisiejszy projekt nie wyjdzie glitchowany. A Ty? Czasem zerkasz na zegarek i myślisz: Dobra, jeszcze chwila, jeszcze tę jedną poprawkę, i znowu rankiem na kawę. GG, ale warto!