W Idle Landmark Builder wcielasz się w rolę budowlanego magnata z ambicjami większymi niż wieża Eiffla – no dobra, może prawie takimi. Twoim zadaniem jest tworzenie słynnych zabytków od podstaw, co brzmi prosto, ale zaraz okaże się, że zarządzanie ekipą robotników to nie przelewki. Mechanika zarządzania pracownikami w tym tytule to prawdziwa jazda bez trzymanki – zatrudniasz więcej osób, spinasz ich w drużynę i próbujesz ustawić tempo tak, by kasa lała się strumieniami, a twoje budowy rosły szybciej niż grzyby po deszczu. I serio, nikt nie mówi, że to proste – próbowałem zwiększyć wydajność i skończyło się tym, że mój idealny plan wyglądał jak rozpiska szalonego architekta.
Budowanie słynnych budowli, takich jak piramidy czy wspomniana wieża Eiffla, to trochę jak oglądanie odcinka ulubionego serialu, tylko zamiast popcornu masz... no właśnie – palce na klikaczu myszki czy palcu na ekranie. Klikasz, rozwijasz, inwestujesz i obserwujesz, jak monumentalne konstrukcje powstają kawałek po kawałku (oczywiście bez spinania się, bo idle game to przecież też chill). I tak, co kliknięcie to mały dreszczyk emocji – kiedy ostatni element trafia na swoje miejsce, to prawie jak zdobycie achievmenta w realu.
Poważnie, kto by pomyślał, że idle może mieć tyle sosu? W Idle Landmark Builder obowiązuje zasada: więcej robotników, więcej hajsu, więcej sławnych budowli. A przy tym całość działa na równie prostym, co satysfakcjonującym systemie kliknij i obserwuj, przez co nadaje się idealnie do grania, kiedy masz rano trzy minuty na przerwę albo w przerwie na kawę. Więc jeśli lubisz patrzeć, jak cyfrowe imperia rosną, nie klikając przy tym zbyt nerwowo – to jest twój poziom. GG, budowniczy!