Wyobraź sobie, że znalazłeś się w świecie, gdzie wróżki nie tylko istnieją, ale też mają poważne problemy. Tak, dobrze przeczytałeś – mowa o Pixie Resurrection Emergency, grze, która wciąga jak smaczna pizza w piątek wieczorem. W tej kolorowej przygodzie twoim zadaniem jest uratowanie magicznych istot z rąk złośliwych potworów, które postanowiły zrobić z nich... no cóż, swoje poduszki do siedzenia.
Już na samym początku, kiedy pierwszy raz uruchomiłem tę grę, poczułem dreszczyk emocji. Byłem otoczony przez małe, urocze wróżki, które machały swoimi skrzydłami jakby były w rytmie muzyki disco. Pixie Resurrection Emergency to nie tylko gra – to prawdziwe odrodzenie wróżek na ekranie. A więc gotowy na to, by stać się bohaterem? Bo ja byłem gotowy, a potem... no, przyznać się, czasami myliłem przyciski i lądowałem w małym, magicznym bałaganie.
Mechanika rozgrywki jest całkiem prosta, ale wciągająca. Możesz wspierać wróżki, wykonując różnego rodzaju zadania – od zbierania magicznych kryształów po rozwiązywanie łamigłówek, które sprawią, że poczujesz się jak Sherlock Holmes w miniaturowym wydaniu. Gra oferuje tryb kooperacji, więc możesz zaprosić znajomych – a kto wie, może zorganizujecie małe wróżkowe party? W końcu, co może być lepszego niż wspólne ratowanie małych skrzydlatych?
Oczywiście, nie brakuje tu również elementów rywalizacji. Możesz brać udział w wyzwaniach PvP, gdzie stawisz czoła innym graczom w walce o tytuł Najlepszego Wróżkowego Ratownika. Może na początku myślałem, że to będzie bułka z masłem, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała moje ambicje – bijatyka z innymi graczami to nie jest spacerek po parku. W zasadzie, można by powiedzieć, że to bardziej jak bieg na 100 metrów z przeszkodami.
Gra jest pełna kolorowych grafik, które zachwycają oko, a dźwięki są tak realistyczne, że aż miałem wrażenie, że wróżki latają mi nad głową. Generalnie, Pixie Resurrection Emergency to tytuł, który łączy w sobie radość z przygody oraz nutkę emocji. Tak więc, czy zaryzykujesz i spróbujesz swoich sił w tej magicznej podróży? Moim zdaniem – zdecydowanie warto!