Jeśli myślałeś, że orbitowanie wokół czegoś to tylko dla astronautów, to Orbit Loop Revolution zaraz pokaże Ci, że możesz się poczuć jak kosmiczny maratończyk, tylko bez problemów z grawitacją i kosmiczną dietą. Mechanika gry skupia się na jednym, ale genialnym patencie flip to survive. Tak, po prostu odwracasz kierunek swojej orbity, stukając w ekran albo wciskając odpowiedni klawisz. Proste? Jasne, ale gdy dookoła latają fatalne w skutkach przeszkody, które nawet twoja babcia nie chciałaby mieć na swoim podwórku, nagle staje się to wyzwaniem na miarę olimpijskiego finału.
Po drodze łapiesz gwiazdy, bo bez nich żadna kosmiczna kariera nie ma sensu. Brzmi jak zbieranie monet w Mario, tylko że nabijanie punktów na pełnych obrotach tutaj przypomina próbę odnalezienia pilota do telewizora w kanapie niby proste, ale często kończy się frustracją. I uwierz, unikanie hazardów (prawdziwe kosmiczne miny!) wymaga refleksu godnego ninja na kofeinie. Tak, serio.
A żeby nie było nudno, gdy zbierzesz 15 gwiazd, następuje level up, który nie tylko czyści tablicę z niebezpieczeństw, ale także zwiększa prędkość! Kto by pomyślał, że ucieczka w koło może tak przyspieszyć bicie serca? Potem wpadasz w Frenzy Mode idealny moment na rozdanie kosmicznych cashbacków punktowych (czyt. masakrujesz planszę dla maksimum zdobyczy). To jak finałowy boss, tylko bez zbędnych cut-scenek, które wszyscy i tak przewijają.
Na deser masz power-upy tarcze, zwalnianie czasu, podwajacz punktów, magnes na gwiazdy i czyszczące pierścienie, które potrafią dosłownie uratować skórę. A jak już się w to wkręcisz, to wydajesz nagromadzone punkty na stałe ulepszenia, ekstra życia czy nawet automatyczny ostrzał. Brzmi jak cheatcode? Właśnie, ale legalny! Ja próbowałem wskoczyć w optymalny rytm i powiem tylko tyle, że potem palce same się odwracały, a mózg szalał z nerwów. GG, Orbit Loop Revolution, GG.