Szczerze mówiąc, jak pierwszy raz odpalasz Hit & Knock Down, to masz to samo odczucie, co kiedy przypadkiem strącisz szklankę ze stołu u cioci i potem próbujesz zrzucić winę na kota. Mechanika gry niby prosta: rzucasz piłkami w puszki i beczki, z założeniem, że rozwalisz całą konstrukcję, zanim skończą ci się rzuty. Ale generalnie – im dalej w las, tym więcej drzew... i więcej frustracji. Chociaż może to tylko ja mam dwie lewe ręce? Chyba nie, bo kumpel z discorda też nie ogarnia piłeczek na poziomie 6.
Pierwszy poziom? Bajeczka. Rzucasz na oślep, puszki latają dookoła jakby był koncert Zenka na sylwestra marzeń. Ale potem: bum, poziom trudności rośnie. Nagle musisz myśleć, kombinować – przewidywać, czy nie przesadzisz z siłą (raz rzuciłem za mocno i... nie trafiłem w nic, jakby to powiedziała babcia – “strzał kulą w płot”). Gra testuje Twoją celność i… cierpliwość. Bo limit piłek jest jak liczba godzin snu przed kolosem – zawsze za mało. Tylko nie pytaj, ile razy restartowałem poziom, bo wstyd przyznać (dwa razy wystarczyło, potem było już tylko lepiej – przynajmniej tak sobie wmawiałem).
Generalnie, im wyższy level, tym bardziej czujesz presję, niby grasz solo, ale w głowie masz głos “Dawaj, nie spudłuj! Myśl strategicznie!”. I to jest właśnie to, co lubię – test na zimną kalkulację, trochę jak w Civilization, tylko tutaj armia to twoje piłki, a imperium budujesz z przewróconych beczek. Z początku myślałem, że to taka gierka na szybki oddech między meczami w Valorancie, ale wciąga bardziej niż memy z Papieżem na TikToku. No i te dźwięki – stukanie puszek, aż ciarki przechodzą, serio. Przypomina to dzieciństwo i strącanie butelek po oranżadzie… (swoją drogą, czy ktoś jeszcze tak robił?)
Podsumowując: Hit & Knock Down to idealny zabijacz czasu dla tych, co lubią poczuć dreszcz ryzyka i mają nerwy ze stali, a przy okazji chcą rozwinąć precyzję i refleks. Grać można samemu, podkręcać skilla w miarę upływu czasu, a jak się dobrze ustawi webcam – to nawet można zrobić z tego internetową olimpiadę z ziomeczkami. Rywalizacja, adrenalina i satysfakcja, gdy wszystko leci jak domino. Generalnie polecam – chociaż ostrzegam: łatwo wpaść i ciężko się oderwać…