Wyobraź sobie świat, w którym wielkoludy i dynamit chodzą parami, a twoim jedynym zadaniem jest nie dać się roznieść na strzępy. Tak właśnie działa Craftsman vs Giant TNT, czyli Minecraft spotyka apokalipsę TNT! Jesteś odważnym rzemieślnikiem (tak, tym razem bez hełmu z diamentów, choć przydałby się jak nigdy), który musi wykazać się nie lada kreatywnością i odrobiną zdrowego szaleństwa. Serio, kto testował ten rozbuchany świat?
Na start masz do wyboru dwa tryby Destroy TNT i City TNT. Brzmi jak misja samobójcza? No to właśnie! W pierwszym musisz rozwalać na kawałki wielkie bomby wrogów, nie pozwalając im zrobić z twojej fortecy kupy gruzów. Z kolei City TNT to prawdziwe oblężenie musisz budować forty, które nie zakończyłyby kariery nawet w najgorszym biurze nieruchomości, a potem bronić ich za pomocą przeróżnych broni, od łuków aż po coś, co wygląda jak miotacz ognia, ale działa na dynamit (tak, poważnie). I nie, nie jest to łatwe, zwłaszcza gdy gigantyczne stwory próbują cię zgnieść jak karalucha.
O, i koniecznie muszę wspomnieć o mechanice budowania i obrony, która jest bardziej szczegółowa niż instrukcja do składania meblościanki od Ikei. Musisz planować każdy klocek jedna źle położona ściana, a bum! tragedia gotowa. A walki z gigantami? To nie jest spacerek po parku; każdy atak wymaga refleksu godnego zawodowca e-sportu. Pierwsza bitwa na arenie i przyznam szczerze, że klawiatura cudem nie wyleciała przez okno, bo trzeba było unikać wybuchów w ostatniej sekundzie. Kto by pomyślał, że dynamit i taktyka to dobry miks?
Podsumowując, jeśli lubisz gry, w których możesz być trochę konstruktorem, trochę komandosem, a trochę... chodzącą bombą tykającą, to Craftsman vs Giant TNT rzuci cię na głęboką wodę. Gra zmusza do myślenia, a jednocześnie śmieje się z pretensjonalnych rozgrywek i to wszystko okraszone solidną dawką wybuchów w tle. GG dla odważnych, którzy spróbują ujarzmić tę eksplozję chaosu!