Wyobraź sobie, że Counter-Strike i Minecraft wpadły na imprezę i... no właśnie, Counter Craft Classic 2 to efekt tego niecodziennego spotkania. Masz typowe bloki z Minecrafta, ale zamiast pluszowych mieczyków, trzymasz w rękach AWP, AK-47 czy legendarnego Desert Eagle’a. To trochę jakbyś rzucił się w wir pixelowego chaosu, gdzie każdy piksel może cię zastrzelić szybciej niż wejdziesz na serwer z lagiem.
System walki działa bez zbędnego bajeru strzelasz, chuchasz i dmuchasz, i próbujesz nie oberwać od tych uroczo groźnych mobków, które nie odpuszczą, dopóki nie skończysz poziomu lub nie będziesz leżał na ziemi. A poziomy? Każdy projekt mapy ma swoje tajemnice kryjówki, zakamarki, no i oczywiście te momenty, kiedy myślisz: Okej, tu się schowam i przeczekam. Ale nie, bo zaraz ktoś cię wywęszy i bach respawn.
Mechanika eksploracji i strzelania przypomina trochę klasycznego Counter-Strike’a, tylko w świecie zbudowanym z klocków. Możesz się spodziewać szybkiego tempa, dynamicznych starć i momentów, kiedy twoja precyzja zostaje wystawiona na próbę (serio, ten moment, gdy próbujesz trafić w głowę w pixelowej wersji, potrafi być bardziej frustrujący niż składanie mebli z Ikei bez instrukcji). I choć gra wygląda na prostą, to taktyka i spryt w ukrywaniu się są tutaj mega ważne, bo przeciwnicy nie śpią pełne combo ostrzału i ataku z zaskoczenia się zdarza częściej, niż myślisz.
A gdy pierwszy raz wpadniesz na falę wrogów, próbując wyjść z mapy cóż, twoja klawiatura może poczuć się jak bohater dramatu, który zaraz poleci przez okno. Chociaż, kto nie lubi odrobiny adrenaliny i poczucia, że każdy strzał ma znaczenie? W Counter Craft Classic 2 masz wszystko pixelową stylistykę, emocjonujące walki, i ten specyficzny urok chaosu, który sprawia, że chcesz wrócić na kolejną rundę.