Zanurz się w uroczy świat Capybara Suika, czyli gry, która udowadnia, że łączenie jedzenia może być równie satysfakcjonujące co układanie puzzli w deszczowy dzień (albo szukanie skarpetek do pary w rano – scenariusz bez happy endu). W skrócie: wrzucasz na planszę różne jedzeniowe kąski i łączysz je, żeby wyczarować coś większego, lepszego i punktującego wyżej. Proste? Pozornie tak. Ale próbuj ogarnąć to tak, żeby nie skończyć z kilkoma malutkimi klopsikami, które wyglądają jak dzieło współczesnej sztuki abstrakcyjnej. I serio, kto testował tę fizykę spadania? Nie raz miałem wrażenie, że moje capybara może się całkiem kapryśnie buntować.
Całość opakowana jest w przesłodką, kolorową oprawę, która sprawia, że gra relaksuje bardziej niż wieczór z kotem u boku i herbatą w ręku. Możesz używać myszy albo dotyku, co znaczy, że Capybara Suika nie marnuje czasu na zbędne klikanie – interakcja jest wręcz intuicyjna, więc nawet jak umknie Ci jakiś ruch, to raczej śmiech przez łzy niż rage quit. Sercem rozgrywki jest mechanika łączenia – wrzucasz jedzenie na planszę, a ono magicznie się łączy w większe smakołyki, które z kolei… no właśnie, musisz kombinować i przewidywać jaki ruch będzie najlepszy, bo inaczej twoje punkty zostaną zjedzone przez konkurencję (czyt. chaos na planszy).
To trochę jak układanie domino z hotdogów i owoców – z każdym nowym połączeniem plansza staje się bardziej dynamiczna i trudniejsza do ogarnięcia, a Ty czujesz się jak kuchenny ninja, który próbuje powstrzymać kuchenny inwazję klusek. Pierwsze minuty gry są jak poznawanie nowych przyjaciół – powoli uczysz się, co pasuje do czego, aż w końcu zaczynasz walić combosy jak rasowy DJ na imprezie. I chociaż rozgrywka jest bardzo prosta, to właśnie ta prostota działa najbardziej relaksująco: idealna na szybkie oderwanie się od rzeczywistości bez ryzyka, że skończysz rzucając myszką o ścianę.