Jeśli kiedykolwiek tęskniłeś za złotymi czasami gier arcade, to Tapman jest jak zastrzyk nostalgii prosto w serce. To urocza i uzależniająca gra online, która dosłownie krzyczy stary dobry czas, łącząc klasyczne elementy z nowoczesnym sznytem. Tak, to gra akcji i wyścig przez labirynt, która zachwyci zarówno starą gwardię, jak i młodsze pokolenia.
Historia i cel gry?
No cóż, fabuła Tapman jest prosta jak konstrukcja cepa, ale i tak potrafi wciągnąć. Ty, drogi graczu, stajesz się Tapmanem, bohaterem uwięzionym w labiryncie pełnym kropek. Twoim głównym zadaniem jest pozbycie się wszystkich kropek, aby przejść do kolejnego poziomu. Ale uwaga! Labirynt patrolują bezlitosne duchy – każda z nich ma swoje unikalne wzorce ruchu i charakter. Stąd możesz łatwo znaleźć się w tarapatach,… bo kontakt z nimi to definicja game over.
W grze znajduje się też zakręcony twist. Na szczęście w labiryncie znajdziesz pellety mocy, dzięki którym sytuacja odwraca się o 180 stopni. Zjedzenie takiego pelleta sprawia, że przez chwilę możesz ruszyć do ataku na duchy. To właśnie strategiczne korzystanie z tych power-upów jest kluczem do zdobywania wysokich wyników i pokonywania coraz trudniejszych poziomów.
Sama rozgrywka jest prosta i elegancka. Podstawowe sterowanie, oparte na strzałkach, wydaje się oczywiste, ale masterowanie mechaniki wymaga sporo wyczucia czasu. W zasadzie zasiadasz przy klawiaturze i… zaczyna się wyścig. Żonglowanie między pozycjonowaniem a unikami staje się kluczowe, a każda chwila nieuwagi potrafi kosztować cię cenne punkty!
Szczerze mówiąc, gdy pierwszy raz odpaliłem tę grę, miałem dreszcz emocji i lekkie rozczarowanie, że nie mogę po prostu zjeść wszystkich duchów od razu. Ale z każdym levelem zyskiwałem nowe umiejętności… i kolejne niekończące się godziny rozrywki.
Ostatecznie, Tapman to miła hołd dla klasycznych gier arcade, oferująca idealne połączenie nostalgii i nowoczesnych elementów. To gra, przy której spędzisz mnóstwo czasu, niezależnie od tego, czy chcesz przeżyć powrót do przeszłości, czy odkryć coś niezapomnianego po raz pierwszy. Osobiście polecam – bo kto nie lubi wracać do dawnych czasów, prawda? Chyba tak było…