Sprunki Piano Explorer to takie małe cudo, które sprawia, że nawet największy ton-debil zamienia się w mistrza klawiszy (prawie). To nie tylko zwykły fortepian to muzyczna piaskownica, w której dzieciaki mogą bawić się dźwiękami jak w najlepszym lunaparku. Serio, ten kolorowy skład Sprunki towarzyszy w każdej nutce, a każdy dźwięk to mała przygoda. Kto by pomyślał, że nauka może być taka chillowa?
Podstawą całej zabawy jest eksploracja klawiatury. Każdy przycisk to osobna historia, a sprytnie zaprojektowane interakcje pozwalają maluchom tapnąć, miksować i tworzyć własne melodie bez strachu, że rozsypią cały utwór na kawałki. Zresztą, kto by się tym przejmował? W końcu po to jest ta gra żeby się śmiać, a nie być perfekcyjnym DJ-em.
A mechanika miksowania to już level hard dla najmłodszych wyobraź sobie klocki Lego, tylko zamiast budować dom, komponujesz coś, co brzmi jak kosmiczna symfonia (lub przynajmniej próba kosmicznej symfonii). Śmieszne efekty dźwiękowe i reakcje postaci sprawiają, że każde kolejne wciśnięcie klawisza to mały powód do uśmiechu. Chociaż, nie ukrywam, próbowałem ogarnąć miksowanie i wyszło mi coś, co bardziej przypomina próbę odpalania starego traktora niż hit listę Spotify. GG, ja!
I właśnie ta przyjazna interakcja z postaciami Sprunki dodaje grze życia. Nie jest to sucha lekcja muzyki, ale raczej impreza, gdzie możesz po drodze poznawać rytm i brzmiące cuda. Kto nie chciałby mieć małego, wirtualnego kumpla, który ci podpowie, jak nie zagrać fałszywie? No właśnie.
Więc jeśli twoje dziecko (albo ty, nie oszukujmy się) chce się trochę pośmiać, potapować i może nawet nauczyć się kilku nutek Sprunki Piano Explorer jest jak znalazł. Proszę bardzo, wrzuć muzyczne ADHD na luz i pozwól, by ten sprytny klawiszowy świat zrobił resztę. Bo jak tu się nie bawić, kiedy każdy dźwięk to mały kolorowy wybuch?