Wyobraź sobie, że jesteś kapitanem pirackiego okrętu, ale zamiast szukać skarbów, masz misję znacznie bardziej wymagającą – układać trzy identyczne przedmioty w rząd, żeby je zgasić niczym świeczki na pirackim torcie. Tak oto wchodzi na scenę Pirate Paradise, czyli gra, która wygląda na prostą, ale szybko zaczyna sprawiać, że twoje palce bolą od ciągłego przeciągania i dopasowywania. No serio, kto by pomyślał, że sprzątanie pirackiego portalu może być tak wciągające? I tak, możesz to robić zarówno myszką, jak i palcem – bo oczywiście, piraci bywają mobilni!
Mechanika dopasowywania trzech identycznych elementów to klasyka gatunku, ale tutaj każdy poziom daje ci coraz więcej obiektów do posprzątania. Brzmi łatwo? Spróbuj nie dać się zalać tym wizualnym chaosem. Twoim zadaniem jest oczyszczenie portali z przedmiotów, przeciągając je i ustawiając w linie po trzy tego samego rodzaju. To trochę jak granie w Tetris, ale z pirackim twistem i portfelami pełnymi skarbów (albo portali, ale brzmią lepiej z tymi skarbami). I niech nikt nie mówi, że układanie tego wszystkiego to bułka z masłem – z czasem liczba przedmiotów rośnie, a twoje nerwy muszą zostać odpowiednio podbuffowane.
Pierwsze poziomy są jak spacer po plaży z szklanką rumu – relaksująco i przyjemnie. Ale potem? Ojciec pirat wali cię po ramieniu i mówi musisz się bardziej postarać. I nagle zaczynasz rozumieć, że to dopiero rozgrzewka, bo wyzwalanie każdego portalu wymaga sprytu i szybkich palców. Pstryknij, przeciągnij, połącz – i boom, kolejne przedmioty znikają. A jeśli sądzisz, że manipulowanie tym na ekranie telefonu to pestka, spróbuj to zrobić, kiedy ktoś obok śledzi, jak stajesz się mistrzem portali.
Czy trudno? Pewnie, że tak. Ale czy satysfakcja jest ogromna? No jasne! Każdy oczyszczony portal to mały GG, które dajesz samemu sobie. A na końcu dnia… no cóż, chociaż nie zostałeś piratem na morzu, to przynajmniej na ekranie masz swoje własne Pirate Paradise. Płyniesz po falach dopasowań i łączeń – i kto wie, może właśnie odkryłeś swój nowy sposób na relaks. A ja? Ja próbowałem ogarnąć craftowanie i skończyłem z miszmaszem lepszym niż mój piracki kapelusz. Ale hej, to też coś, nie?