Flower Jam to taka gra, która próbuje ci wmówić, że układanie kolorowych kwiatków to bułka z masłem, a potem śmieje się, kiedy utkniesz na poziomie trudniejszym niż rozgryzienie, skąd w lodówce znika jogurt. Mechanika gry opiera się na prostym, ale satysfakcjonującym pomyśle musisz zamieniać miejscami płatki kwiatów, by zebrać sześć identycznych kolorów i je zgasić. Brzmi jak układanie klocków? Trochę tak, tylko tu masz tę wspaniałą kwiatową paletę czasem niemal czuję, że zamiast grać, hoduję swój własny, cyfrowy ogród w chaosie.
Wymiana i eliminacja płatków to coś jak układanie puzzli przyspieszonych kofeiną. Trzeba kombinować, żeby nie tylko zebrać te sześć, ale i zrobić efekt łańcuchowy, który wyczyści planszę i pozwoli ci poczuć się jak mistrz florystycznego feng shui. Przynajmniej zanim poziomy nie zaczną się robić bardziej podstępne niż twój kot podszywający się pod anioła. I tak, propsy czyli te małe pomocniki potrafią być ratunkiem, kiedy kombinacje się nie kleją i plansza woła o litość.
Próba ogarnięcia całej tej kolorowej układanki przypominała mi szukanie pilota pod kanapą: niby proste, ale zawsze natkniesz się na coś niespodziewanego. Serio, kto testował te poziomy, że nagle trzeba mieć refleks, godny ninja kwiatowego świata? Jeśli kiedykolwiek wpadniesz na bossfajt z tymi poziomami czyli moment, gdy plansza wygląda niczym po przejściu tornada dobrze jest mieć pod ręką kubek czegoś mocniejszego niż herbata.