Okej, słuchajcie, muszę się z Wami podzielić moją ostatnią odkrywaną perełką w świecie gier, czyli Bubble Mania. To taka gierka, gdzie strzelasz kolorowymi bańkami, a celem jest pomóc uroczemu misiowi, który wygląda jakby przed chwilą uciekł z przytulanki na ścianie, zbierać schowane przedmioty. Tak, dobrze słyszycie. Nasz mały przyjaciel jest niczym detektyw, który przeszukuje bąbelkowy świat w drodze po złote monety. A kto nie lubi złota? Od razu przypomniał mi się mój czas z Angry Birds... tyle tylko, że tu zamiast ptaków mamy bańki!
Gra ma wiele poziomów, co daje nam świetną okazję, żeby zaciąć się na dobre kilka wieczorów w to bubble’owe szaleństwo. Z początku myślałem, że to będzie dość prosta gra, ale... o mojej duszy! Im dalej w las, tym więcej bańkowych przeszkód, i chwilami czułem dreszczyk emocji, gdy próbowałem trafić w tę jedną właściwą bańkę, aby wszystko wybuchło. Tak, moje serce biło jak na koncercie rockowym, gdy zbiegało niskie ciśnienie! Kto by pomyślał, że bańki mogą być takie emocjonujące?
Oczywiście, po pewnym czasie zaczynają się pojawiać trudniejsze poziomy. O tak, tu wchodzi w grę sklep! Możemy kupić różne akceleratory, bo kto by się męczył, prawda? Oh, moment, czy wspomniałem, że akceleratory brzmią jak coś, czego używa R2-D2 w galaktyce Gwiezdnych Wojen? Tak, właśnie tak to wygląda – myślę, że porwać Złotą Monetę w takim tempie, że mój teddy bear pędzi jak Flash na adrenalinie.
Gra jest super do grania z przyjaciółmi, zarówno lokalnie jak i online (jak już mamy dość zasranego PvP). Można porównywać wyniki, co sprawia, że rywalizacja staje się jeszcze bardziej zajmująca. Przyznam, że kilka razy miałem ochotę rzucić kontrolerem, ale na szczęście bańki, znaczy bańki! Generalnie, głęboko w sercu czuję, że jest to gra, w której mogę spędzić więcej czasu niż powinienem. Ale czy to jest złe? Muszę się zastanowić…