Jeśli myśleliście, że match-3 to tylko przesuwanie kolorowych kulek na ekranie, to Ninja Spell Match zaraz wam pokaże, że można to zrobić po ninjańsku – czyli szybko, z pazurem i odrobiną zen (choć bardziej przypomina to chaos na czterech łapach). W tej grze łączenie kafelków nie służy tylko do zdobywania punktów, ale i do nabijania mocy do potężnych ataków. Tak, dobrze czytacie – nakładacie kombinacje jak czapkę ninja, a każda trójka lub więcej to jak mała eksplozja, która może powalić bandę wrogów.
System walki jest zaskakująco satysfakcjonujący, bo zamiast klikać jak szalony, musicie myśleć i planować kolejne ruchy. Kiedy połączysz odpowiednie kafelki, uderzasz albo się bronisz, a jak masz pecha, to szukasz ratunku w regeneracji zdrowia. Brzmi prosto? Jasne, do momentu, gdy nagle na arenie pojawi się rój wrogów i pułapki złych ninja, a ty próbujesz nie roztrzaskać telefonu o ścianę (wiem co mówię).
I tutaj pojawia się magia – każde z 30 wyjątkowych poziomów to mały labirynt wyzwań, gdzie musisz być szybki jak błyskawica, bo przeciwnicy nie czekają, aż skończysz kombinować. To trochę jak gra na automacie w stylu zrób trzy w rzędzie albo zgiń, tyle że tempem przypomina sprint na olimpiadzie ninja. Poważnie, moja reakcja często była szybsza niż mój mózg, a to zawsze przepis na niezły chaos.
A dlaczego w ogóle to działa? Bo mechanika łączenia kafelków ze starciami dodaje przyprawy do klasycznego match-3. Nie jesteś tu tylko biernym puzzlerem – czujesz, że każdy ruch to cios w przeciwnika albo eskapada na krawędzi. Kto by pomyślał, że kombinowanie kolorowych symboli może zamienić się w takie ninja-epickie starcia? No i pamiętaj, choć brzmi to jak prosta zabawa, trudność rośnie z każdym kolejnym poziomem. Także jeśli chcesz sprawdzić, czy twoje pazury są naprawdę ostre, Ninja Spell Match jest idealne. GG, zaczynamy!