Mroczne Duchy to gra, która przenosi nas w świat rodem z najgorszych koszmarów, gdzie każdy krok może być ostatnim, a cienie czają się za każdym rogiem. Wyobraź sobie, że po pracy wracasz do domu, myśląc o relaksie, a tu nagle dostajesz propozycję: Zagraj w Mroczne Duchy! Cóż, dreszczyk emocji byłby w tym momencie co najmniej odpowiedni, bo to nie jest typowa gra, to prawdziwa przygoda w mrocznych zakamarkach ludzkiej psychiki i fantazji.
Już na początku, gdy stworzysz swoją postać, czujesz, jakbyś wrzucił się do pralki z pełnym praniem emocji. Możesz wybrać różne klasy, od rycerza przez czarodzieja aż po łucznika, ale weź pod uwagę, że każda z nich ma swoje unikalne umiejętności. Kiedy pierwszy raz uruchomiłem tę grę, wszedłem na pole bitwy z takim zapałem, że zapomniałem o jedzeniu (a to już coś!).
Mechanika gry jest jak dobrze naoliwiony mechanizm zegara, który jednak czasem przestaje działać w najmniej spodziewanym momencie. Możesz eksplorować nieskończone lokacje, wypełnione puzzlami, pułapkami oraz potworami, które wyglądają jakby wyszły prosto z najgorszego snu. Dźwięki były tak realistyczne, że czułem dreszczyk emocji, gdy zza rogu dobiegał mnie odgłos skrobania łapami po ziemi. W takich momentach marzyłem tylko o jednym – żeby mój znajomy, który ma talent do krzyczenia w najgorszych momentach, był obok, żeby podzielić się tą przyjemnością.
Trochę mnie zaskoczyło, jak gra łączy tryby współpracy i rywalizacji. Możesz grać z maksymalnie czterema osobami, co jest świetne, bo w grupie raźniej... przynajmniej do momentu, gdy jedna osoba wpadnie na pomysł, by walczyć z bossem bez planu. Wtedy to się robi jak w najlepszych komediach – wszyscy krzyczą, a ja myślę sobie: Czemu ja się tu wpakowałem?
Generalnie, Mroczne Duchy to prawdziwy rollercoaster emocji, który może wywołać zarówno śmiech, jak i strach. Z początku myślałem, że to będzie tylko kolejna gra do zabicia czasu, ale teraz uważam, że nie ma nic lepszego niż walka z potworami w towarzystwie przyjaciół. Chyba tak było? No cóż, czas pokaże. Gotowy na to?