Jeśli myślałeś, że wbijanie do areny z gotową bronią to normalka, to w Draw Weapon - Fight Party dostajesz coś jeszcze lepszego – możesz ją sobie narysować sam! Tak, serio, to jak połączenie lekcji plastyki z areną walk w stylu gladiatorów. Tylko uważaj, bo tuszu masz ograniczony zapas, więc rysowanie działa o wyglądzie turbo-mega-OP może skończyć się fiaskiem. I serio, kto by pomyślał, że zarządzanie zapasem atramentu to nowy hardkor w grach?
Mechanika rysowania broni jest tutaj absolutnym sztosem – zakładasz, że dasz radę wymyślić miecz, topór czy coś mega kreatywnego, a potem... jazda do 3D areny z przeciwnikami, którzy nie znają litości. To trochę jak grać artystą na polu bitwy, gdzie twoja umiejętność narysowania czegoś porządnego to różnica między wygrywasz albo wpadasz do Krypty Przegranych.
Walka wymaga precyzji, ale też szybkiego myślenia. Twoja broń to twój styl – chcesz ofensywnie? Rysujesz sztylet. A może wolisz coś masywnego – czekaj, tusz się kończy! Zdarzyło mi się tu kilka razy spojrzeć na ekran, walczyć z przeciwnikiem i po chwili zorientować się, że mój miecz wygląda jak dzieło trzyletniego artysty po całym dniu zabawy: krzywo, nierówno i... dziwnie OP. No i nagle przeciwnik miałem pod butem, a ja zastanawiałem się, czy to talent, czy przecinek między porażką a GRem.
Co najlepsze, do sterowania wystarczy myszka albo tapnięcie, więc granie jest proste, ale żeby wygrać – musisz być trochę jak Vinci z pędzlem w ręku i strategiczną głową na karku. Pierwsza walka w arenie? Przygotuj się na szok. Kiedy myślisz, że twój ręcznie narysowany oręż doda ci mocy, a w rzeczywistości przeciwnik rozbija cię jak kiepskiego NPC, to moment, w którym zaczynasz doceniać sztukę (i nerfy).
Podsumowując, Draw Weapon - Fight Party to totalnie odjechany pomysł na walkę, w której kreatywność jest twoją tajną bronią. A przy okazji, kto by pomyślał, że rysowanie miecza może być tak stresujące, jak pogoń za pilotem do telewizora pod kanapą? GG, aż chce się wracać po więcej!