Wbijasz się w buty twardziela, który zamiast plaży wybrał sobie... podziemny labirynt pełen nie tylko kurzu, ale i zagadek oraz wrogów, którzy wyglądają, jakby ostatni raz na światło dzienne wyszli za czasów dinozaurów. Digger Fighter in the Maze to gra, gdzie podstawą jest kopanie — serio, będziesz tapować ekrany szybciej niż szukasz WiFi w piwnicy.
Ruch w tym świecie to prosta sprawa – przesuwasz palcem, korzystasz z przycisków na ekranie i już pędzisz przez podziemne korytarze, które wyglądają jak połączenie twistera z IKEA. Ale nim pójdziesz dalej, musisz sobie przypomnieć, że kopanie nie jest tylko zwykłym łomotaniem w ziemię. Tu każdy klik to potencjalny sekret, skrót czy skarby – coś jak szukanie pilota do telewizora pod kanapą, niby proste, a jednak frajda ogromna.
W trakcie tej podziemnej eskapady natkniesz się na postacie z unikatowymi umiejętnościami, które możesz sobie zrekrutować. No tak, bo nie dasz rady sam z tym wszystkim walczyć – trochę jak w każdej dobrej drużynie, która zawsze potrzebuje kogoś z fajnym skillsetem. System rekrutacji i towarzyszy to coś w stylu znajdź kumpla i staraj się nie podkładać mu świni. Każdy z nich ma swoją specjalizację, co pozwala pokonać przeszkody i bossów, którzy naprawdę potrafią napsuć krwi.
Starcia w czasie rzeczywistym? Oczywiście! To więc nie jest fajka, tylko szybkie decyzje i szybkie łapy. System walki wymaga reflekssu – pierwszy pojedynek z szefem i twoja klawiatura mogła już polecieć za okno, serio. A między kolejnymi bójkami masz też łamigłówki – przesuwanie wajch, naciskanie przycisków, co jest mało klasyczną kopanką, ale znaczy, że trzeba myśleć.
Nie zapominaj, że cały ten podziemny survival opiera się też na zbieraniu rzeczy – crafting i ulepszanie ekwipunku to niezbędne bajery, żebys nie przepadł przy starciu z finałowym bossem. Przygotuj się na miks zręczności i myślenia, bo ta gra to jak połączenie kombinowania w Escape Roomie z adrenaliną wyciągania skarpetek z pralki tuż przed końcem programu. GG, już nie mogę doczekać się kolejnej rundy!