Block Blaster Puzzle to taki tetris na sterydach, tylko zamiast spadających klocków masz do dyspozycji 17 różnych kształtów, które możesz obracać do woli — serio, cztery strony świata do wyboru, więc pole do popisu jest ogromne. Rotacja i układanie bloków to klucz do sukcesu, bo tu nie chodzi tylko o to, żeby coś wcisnąć na siłę, ale by sprytnie zamknąć pełne rzędy lub kolumny. Jeśli myślałeś, że układanie klocków to banał, to poczekaj, aż plansza zacznie się zapełniać i zrozumiesz, że strategia jest ważniejsza niż twoja szybka reakcja.
Mechanika gry jest prosta, ale diabelnie wciągająca — dopasowywanie kolorowych bloków wymaga więcej myślenia niż moja próba ugotowania obiadu (i chyba mam tu więcej spalonych patentów niż gier na dysku). Każde perfekcyjne zagranie nie tylko da ci satysfakcję, że ogarniasz, ale też podniesie twój wynik punktowy, a przecież każdy lubi czuć się jak boss, prawda? I uwaga – plansza ma tendencję do szybkościowego wypełniania się, więc nieraz poczujesz, jak twoje palce walczą o przetrwanie na klawiaturze.
Najlepsze jest to, że poziomy są nieskończone, więc jeśli masz gigantyczny zapas wolnego czasu albo próbujesz przebić swój własny rekord, rozsiądź się wygodnie i zacznij kombinować. Każde przesunięcie i obrót to trochę jak układanie puzzli na speedrunie, a ta presja, żeby nie zapełnić planszy totalnym bałaganem… Cóż, wiesz jak to jest – najbardziej hardcore’owe momenty powodowały u mnie subtelne radykalne zmiany w postaci rzucania myszką w bliżej nieokreślone miejsce (bez dramatów, to była próba naukowa).
Podsumowując: Block Blaster Puzzle to świetny sposób, żeby połączyć relaks z drobnym wyzwaniem dla mózgu i zręczności, a do tego wygląda dobrze, więc nie tylko twoje szare komórki mają dobrą zabawę. Kto by pomyślał, że zwykłe ustawianie bloków może być takim rollercoasterem emocji? GG, planszo, GG!