Jeśli myślałeś, że io gry to tylko szybkie klikanie i przypadkowe wpadanie na innych, to Agents.io wkręci cię na maksa. Wyobraź sobie, że zaczynasz jako samotny agent w arenie pełnej innych graczy – to jak próbować przeżyć w murach pełnych wilków, ale zamiast uciekać, Twoim orężem jest spryt i, no cóż, przyciąganie ich na swoją stronę. Tak, dobrze przeczytałeś – mechanika przejmowania przeciwników sprawia, że eliminując ich, dołączają do twojej ekipy. Takie zasilenie drużyny w trybie instant, bez nerfów i buffów, prosto z areny!
Sterowanie jest banalne, serio – albo ruszasz się myszką, albo WASD, co nie wymaga resetowania mózgu po całym dniu. Ale nie daj się zwieść prostocie: zarządzanie rosnącą gromadą agentów to już inna para kaloszy. Bo każdy nowy członek twojej drużyny zwiększa twoją przewagę, ale też szybko rośnie chaos na ekranie (nie wiem kto wymyślił, że większą grupą łatwiej dominuje się arenę, ale jestem na tak). Po chwili nie da się już rozróżnić kto jest kim, a twoi klony latają po polu bitwy jak szaleni – trochę jak próbować ogarnąć znajomych hucznie tańczących na imprezie i jednocześnie nie wylać piwa.
Podoba mi się, że taktyka unikania większych grup w Agents.io to nie tylko fraza, lecz prawdziwy must-have. Bo jak to bywa, jeśli ogarniesz kogo atakować, a kogo omijać szerokim łukiem, to już połowa sukcesu. Pierwsza walka z większą ekipą? Powiedzmy, że moja klawiatura prawie wyleciała przez okno, próbując nadążyć za unikami i szybkimi kontrami. Nagle okazuje się, że to nie tylko przypadkowa masakra, tylko strategia, która może zawstydzić niejeden RTS.
Podsumowując, Agents.io to taki mały, darmowy chaos online, który łapie cię za rękę i mówi: No chodź, pokaż co potrafisz – albo się sprzedaj i dołącz do kogoś innego. Jeśli masz ochotę na szybką i szaloną rozgrywkę, w której budowanie zespołu na bieżąco jest kluczem do sukcesu, to tu masz swój nowy ulubiony klikacz. I serio, kto potrzebuje kawy kiedy od adrenaliny nie możesz usiedzieć spokojnie?